Jesteśmy źli i załamani. Nie możemy organizować dużych imprez, natomiast kilka kilometrów dalej jest to już możliwe. Dlatego klienci rezygnują z naszych usług i przechodzą do konkurencji. To najczęstsze słowa, jakie padają z ust właścicieli domów przyjęć, które znajdują się na terenie tak zwanej czerwonej strefy. Przedstawiciele branży martwią się o swoją przyszłość i twierdzą, że wprowadzone obostrzenia są w stosunku do nich nieuczciwe.